Nie ulega chyba żadnej wątpliwości, że każdy muzyk musi się kimś inspirować. Historia muzyki to nieustanna ewolucja techniki, instrumentów, zasad komponowania i towarzyszących im nastrojów. O ile jednak dosyć łatwo wskazać, że dana kapela czerpie z konkretnego gatunku, rzadko zdarza się, by wchłonęła charakterystyczny styl jednej grupy w całości i przetrawiła go według własnego uznania. Tak jest w przypadku zespołu Mothball, który jest duchowym spadkobiercą legendarnej formacji Blink 182.
Japończycy w niespotykanym przeze mnie do tej pory stopniu skopiowali wszystkie najważniejsze elementy stylu Amerykanów, nie sprawiając jednak bezmyślnego, odtwórczego wrażenia. W związku z tym serwują nam charakterystyczne, melodyjne zaśpiewy, proste riffy oparte na power chordach, przestrzenną produkcję i zostające w głowie tygodniami refreny. W przeciwieństwie do swoich duchowych mistrzów, Mothball nie boi się jednak eksperymentować i wychodzić poza ramy gatunku, zwłaszcza przy pomocy klawiszy.
Zamiłowanie do pianina i fortepianu widać zresztą już w pierwszym, żywiołowym numerze "FlyAway", który stoi w opozycji do prostackiego, synthpopowego "Sunset". Na szczęście był to jedynie okazjonalny wybryk, ponieważ później panowie grzeją już po punkrockowemu, z singlowym "Mayday", "It'll Be OK", "Gloom" i najmocniejszym na płycie "WWW". Łagodniejszą stronę zespołu widać w eleganckim "Pianoman", ale to "343" i "Rob" są najlepszymi utworami debiutu, jakby żywcem wziętymi z dyskografii Blinka.
Choć Mothball ewidentnie wzorowali swój styl na Amerykanach, zrobili to w tak przystępny sposób, że "What A Wonderful World" słucha się świetnie. Przebojowość, melodie, refreny do pośpiewania - na płycie Japończyków jest wszystko, czego oczekuję od tego rodzaju muzyki. Mam nadzieję, że na debiucie nie skończą!
Japończycy w niespotykanym przeze mnie do tej pory stopniu skopiowali wszystkie najważniejsze elementy stylu Amerykanów, nie sprawiając jednak bezmyślnego, odtwórczego wrażenia. W związku z tym serwują nam charakterystyczne, melodyjne zaśpiewy, proste riffy oparte na power chordach, przestrzenną produkcję i zostające w głowie tygodniami refreny. W przeciwieństwie do swoich duchowych mistrzów, Mothball nie boi się jednak eksperymentować i wychodzić poza ramy gatunku, zwłaszcza przy pomocy klawiszy.
Zamiłowanie do pianina i fortepianu widać zresztą już w pierwszym, żywiołowym numerze "FlyAway", który stoi w opozycji do prostackiego, synthpopowego "Sunset". Na szczęście był to jedynie okazjonalny wybryk, ponieważ później panowie grzeją już po punkrockowemu, z singlowym "Mayday", "It'll Be OK", "Gloom" i najmocniejszym na płycie "WWW". Łagodniejszą stronę zespołu widać w eleganckim "Pianoman", ale to "343" i "Rob" są najlepszymi utworami debiutu, jakby żywcem wziętymi z dyskografii Blinka.
Choć Mothball ewidentnie wzorowali swój styl na Amerykanach, zrobili to w tak przystępny sposób, że "What A Wonderful World" słucha się świetnie. Przebojowość, melodie, refreny do pośpiewania - na płycie Japończyków jest wszystko, czego oczekuję od tego rodzaju muzyki. Mam nadzieję, że na debiucie nie skończą!
Spis utworów:
- FlyAway
- Mayday
- 343
- It'll be OK
- Sunset
- Pianoman
- Gloom
- Rob
- Asayake
- WWW
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz