W pewnych kręgach o bardzo specyficznym guście, grupa Ulfuls posiada status kultowy. Japończycy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech lat nagrali trzynaście albumów studyjnych, każdy wypełniony bo brzegi energicznym, tanecznym rockiem, który nie ma nic wspólnego z popową papką serwowaną przez media na cały świecie. "Born To Be Wai Wai" jest taki sam, jak cała dyskografia zespołu - wesoły, żywiołowy, bez grama smutku i nudy.
Ulfuls mieszają style lepiej od najnowszych modeli sokowirówek. Jazz, funk, blues, rock n' roll, swing - mogę tak wymieniać jeszcze długo. Charakteryzują się skocznymi, akordowymi partiami gitar i miękkim, przyjemnym dla ucha zaśpiewem. Gdyby nie element rockowy, graliby najlepszy pop, jakiego słuchałem od czasów Michaela Jacksona. Klawisze, perkusja, bas - wszystko to tworzy pulsujący rytm, na który nakładane są gitarowe melodie z najwyższej półki.
Dwa pierwsze utwory ("Born To Be Wai Wai", "Rockin 50 Kata Bugiugikkuri Koshi") mocno osadzone są w tanecznym funku, dzięki czemu szybko dorobiły się teledysków. Dalej jest kiepskie "Cheerleader", które w parze z miałkim "Ai Sureba" tworzy najsłabsze momenty albumu. Świetnie prezentują się za to bluesrockowe hiciory - trochę nowofalowy "Clutter", rozbujane "Tic Time" i zbudowane na fortepianowej melodii "Ulful Shuffle". Całość uzupełnia przyjemna ballada (jak na standardy grupy) "Suteki Da Ne" oraz alternatywna bomba - singlowe "Sporty Party".
Płyta Japończyków pełna jest smaczków i smakowitości, których tak bardzo poszukuję w azjatyckiej muzyce. "Born To Be Wai Wai" to symbol niezmienności zespołu, od ponad dwudziestu lat tworzącego w tej samej, ożywczej stylistyce. Każdy utwór jest wyjątkowy, każdy (nawet te najsłabsze) wart zapamiętania. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów solidnego, rockowego grania bez zbędnych podziałów na muzyczne podklasy i gatunki.
Ulfuls mieszają style lepiej od najnowszych modeli sokowirówek. Jazz, funk, blues, rock n' roll, swing - mogę tak wymieniać jeszcze długo. Charakteryzują się skocznymi, akordowymi partiami gitar i miękkim, przyjemnym dla ucha zaśpiewem. Gdyby nie element rockowy, graliby najlepszy pop, jakiego słuchałem od czasów Michaela Jacksona. Klawisze, perkusja, bas - wszystko to tworzy pulsujący rytm, na który nakładane są gitarowe melodie z najwyższej półki.
Dwa pierwsze utwory ("Born To Be Wai Wai", "Rockin 50 Kata Bugiugikkuri Koshi") mocno osadzone są w tanecznym funku, dzięki czemu szybko dorobiły się teledysków. Dalej jest kiepskie "Cheerleader", które w parze z miałkim "Ai Sureba" tworzy najsłabsze momenty albumu. Świetnie prezentują się za to bluesrockowe hiciory - trochę nowofalowy "Clutter", rozbujane "Tic Time" i zbudowane na fortepianowej melodii "Ulful Shuffle". Całość uzupełnia przyjemna ballada (jak na standardy grupy) "Suteki Da Ne" oraz alternatywna bomba - singlowe "Sporty Party".
Płyta Japończyków pełna jest smaczków i smakowitości, których tak bardzo poszukuję w azjatyckiej muzyce. "Born To Be Wai Wai" to symbol niezmienności zespołu, od ponad dwudziestu lat tworzącego w tej samej, ożywczej stylistyce. Każdy utwór jest wyjątkowy, każdy (nawet te najsłabsze) wart zapamiętania. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów solidnego, rockowego grania bez zbędnych podziałów na muzyczne podklasy i gatunki.
Spis utworów:
- Born To Be Wai Wai
- Rockin 50 Kata Bugiugikkuri Koshi
- Cheerleader
- Clutter
- Tic Time
- Sporty Party
- Tekuteku
- Suteki Da Ne
- Ai Sureba
- Ulful Shuffle
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz