poniedziałek, 5 października 2015

Pata - Pata (1993)

Visual kei zabija kreatywność poszukiwawczą (wiem, sto procent grafomanii). No bo jak ktoś już jest statystycznym fanem tego tworu to, nie licząc j-popu, nie interesuje go za bardzo inna część muzycznej sceny Japonii. „X-Japan, X-Japan!” zapewne ktoś zakrzyknie. Większość miłośników j-rocka zna iksów, niektórzy może skojarzą nawet takie kapele jak Ra:IN (bardzo prawdopodobne) czy T-Heart (mało prawdopodobne), ale daję sobie łapę uciąć, że wśród osób czytających tę recenzję nie ma dziesięciu takich, które znają solowe dokonania Paty. Mówicie, że jednak są? Już obcinam.

Swoją przygodę z post-iksowymi dokonaniami postanowiłem rozpocząć od albumu zatytułowanego po prostu „Pata”. Myślę sobie, a niech będzie, prawdopodobnie to kolejna kaszana w stylu X-Japan, nie zaszkodzi zmarnować czterdziestu sześciu minut życia. Odpalam zatem i słyszę intro, które brzmi jak... Gary Moore! Czyste czterdzieści siedem sekund klasycznego space rocka. Później były już tylko same zaskoczenia – jedne miłe, inne nie.

Tuż po intro mamy "East Bound" – utwór zagrany trochę w stylu solowych dokonań Toshiego (szczególnie partia klawiszy). Następnie hardrockowo-metalowe "5'o Clock", ponownie z niezłą solówką Paty. Po dziewięciu minutach przychodzi czas na pierwszy utwór wokalny ("All The Way") i... znowu zaskoczenie! Oldschoolowy hard rock, którego nie powstydziłyby się dinozaury lat siedemdziesiątych. W podobny przedział czasowo-stylistyczny można włożyć niezłą power balladę "Road Of Love". Aż dziw bierze, że jeszcze nie została użyta w soundtracku to jakiejś komedii romantycznej. W stylu "All The Way" zagrane jest także "Psychedelic Jam", z jedną różnicą – "Jam" jest dwa razy lepszy! Zadziorne gitary z przesterem, kapitalny tekst i jego świetne wykonanie stawiają utwór na drugim miejscu podium w całym dorobku Paty. Co jest na pierwszym, zapytacie? "Story Of A Young Man" – akustycznie wykonana klasyka. Na bluesowym korzeniu powstało, moim zdaniem, niepozorne arcydzieło. No dobra, arcydziełko. Czy tylko mi podczas słuchania staje przed oczyma Chuck Berry?

Niestety, płyta nie składa się w całości z perełek. Wśród znakomitych utworów znalazły się beznadziejne "Positively Unsure" i banalne do bólu "Little Iron Waltz". Mieszane uczucia żywię do kawałka "Strato Demon". Dominujący motyw przypomina mi opening sto dwudziestej serii "Power Rangers", co jednak zrekompensowano nam dwiema przesmacznymi solówkami – jedną basową, drugą gitarową.

Smuci mnie, że visual kei i j-pop (przy całym moim szacunku do tych gatunków) zdominowały zbiorową świadomość fanów japońskiego grania. Tacy wykonawcy jak The Cherry Cocke$, Nicotine czy Pata właśnie pozostają w cieniu monotonnego muzycznie, ale - o ironio! - atrakcyjnego wizualnie nurtu. Cóż zrobić? Dalej wykonywać pozytywistyczną pracę u podstaw. Może kiedyś odmieni się na lepsze.


Spis utworów:
  1. 6 Hours To Minute
  2. East Bound
  3. 5 O' Clock
  4. All The Way
  5. So Far
  6. Road Of Love
  7. Little Iron Waltz
  8. Story Of A Young Boy
  9. Psychedelic Jam
  10. Positively Unsure
  11. Strato Demon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz